Wacław Potocki
CHLEBOWSKI BRONISłAW
WACŁAW POTOCKI
JAKO AUTOR "WOJNY CHOCIMSKIEJ"
WSTĘP
Jak w wielu innych kierunkach pracy naukowej, tak i w badaniach nad dziejowym rozwojem naszej literatury
zostajemy daleko w tyle poza rezultatami, jakie inne ludy osiągnęły na tym polu.
Pomimo stuletniej przeszło pracy nad gromadzeniem i uporządkowaniem szczegółów biograficznych i bibliograficznych dotąd jeszcze nie posiadamy najkonieczniejszych danych co do
zewnętrznych kolei życia wielu pierwszorzędnych pisarzów, a niejedną ciekawą postać znamy zaledwie z nazwiska.
Słowem, nie ukończyliśmy jeszcze pracy przygotowawczej, na której dopiero winno się oprzeć umiejętne badanie dziejów literatury, a tymczasem pora najbardziej sprzyjająca tej pracy
bodaj że przeminęła już wraz z pokoleniem, u którego miłość dla przeszłości ozłacała idealnym blaskiem najsuchsze poszukiwania i najskromniejsze zabytki.
Dla ustępujących obecnie z widowni pracowników pomniki literatury, na równi z innymi zabytkami życia ojców, stanowiły drogą pamiątkę, którą starannie przechowywano, ale przy
tym jak każdy drogi skarb, starannie zamykano.
W rzadkich chwilach jedynie wydostawano z zakątków bibliotecznych te pamiątki i przeglądano — niekiedy odczytywano — z rozrzewnieniem, z jakim rozpatrujemy stare listy drogich nam
osób. Taki nastrój ducha nie dopuszczał rozbioru i chłodnej oceny zarówno formy jak i treści pomników dawnej literatury.
Dla obecnego pokolenia, patrzącego obojętniej, a czasem nawet niechętnie na przeszłość, od której je oddziela szeroka przestrzeń drogi szybko przebytej pod biczem bolesnych
doświadczeń i cala suma zmienionych warunków, które wytworzyły nowy organizm społeczny na gruzach dawnego, potrzeba te zabytki oświetlać już nie idealnym blaskiem sympatii — bo
tej źródła bardzo zubożały — ale światłem prawdy dziejowej, ciepłem życia wskrzeszonego w nich samych.
Zamiast szeregów dat, nazwisk, tytułów przedstawiać żywe postacie pisarzów; zamiast ogólnikowych, deklamacyjno-patriotycznych pochwał, zniechęcających jedynie ku dawnej
literaturze młode pokolenie na miarę tych sądów szukające w niej mniemanych arcydzieł poezji — objaśniać, z pomocą wskazówek, jakich dostarczają zabytki literatury, wewnętrzne
życie ich autorów i epoki samej i w uzyskanym stąd świetle ukazać charakterystyczne cechy utworu, jego nieuchronne wady i ukryte pod przestarzałą formą zalety; wydobyć wreszcie
spod zesztywniałych powijaków i cudacznego przystrojenia obrazy życia dawnego w całej pełni i barwności.
Oto zadanie dzisiejszego badacza, zadanie wdzięczne ale niełatwe, tym trudniejsze, że dane, na jakich się opierać potrzebuje (zewnętrzne koleje życia autora, wydania poprawne pism,
szczegóły odnośne do życia epoki i otoczenia autora), nie są należycie zebrane, sprawdzone i uzupełnione.
Mimo to pracy tej odkładać nie można, bo pokolenie obecne nie uzna w starej literaturze „arki przymierza między dawnymi a młodszymi laty” i nie odda jej czci należnej; póki nie
przekona się, że arka ta mieści istotnie rzeczy godne przechowania, że zawiera ona nie prochy i popioły, lecz perły i diamenty, w których skrystalizowało się dawne życie i
skoncentrowało światło wielkich umysłów i ciepło wielkich serc.
Takim diamentem — nieosznfowanym naturalnie — jest _Wojna chocimska _Wacława Potockiego, w której przechowały się najlepsze dążenia, najpodnioślejsze pojęcia i uczucia
ówczesnego szlacheckiego społeczeństwa, wypowiedziane z całą siłą wymowy i ogniem szlachetnego zapału przez usta jednego z najzacniejszych, a względnie i najrozumniej szych jego
przedstawicieli.
Przez dwa blisko wieki nie znany światu, utwór ten z chwilą odnalezienia wywołał powszechny podziw wśród literatów zdumionych, bo nie mogących pojąć, jakim sposobem epoka
uznana za czas upadku mogła się zdobyć na podobne dzieło. Olśnieni blaskiem tego klejnotu krytycy nie dostrzegli jego.
plam i skaz, a w zapale patriotycznym, lecz nie krytycznym (Wojcicki, Mecherzyński), wyczerpali cały zasób pochwalnych epitetów, jakim rozporządzali.
Publiczność przecie, choć jak zwykle przyjęła za prawdę „słowa mistrzów”, jednak nie podzielała ich zapału i nie kwapiła się do bliższego poznania tego arcydzieła.
Powtórne wydanie, które w lat trzydzieści po pierwszym się ukazało (1880), zawdzięczamy czci dla tego utworu śród jednostek, nie zaś żądaniom oświeconej części naszego
społeczeństwa.
Rzecz widoczna, że ani przesadne pochwały Wójcickiego i Mecherzyńskiego, ani chłodniejsze i gruntowniejsze oceny Szajnochy, Bełcikowskiego i Tyszyńskiego nie zdołały przekonać
publiczności, nie potrafiły przedstawić jej tego diamentu w sposób uwidoczniający grające w nim ognie, których blask wynagradza hojnie plamy i chropowatości, rażące nawykłych do
klejnotów delikatnie obrobionych i wykwintnie oprawionych.
Ognie te wywołać może jedynie promień tego samego światła, które drga dotąd zamknięte w utworze, promień ducha autora i ducha ówczesnego społeczeństwa.
Pochwycenie tego promienia stanowi operację dość trudną i bardzo delikatną, której wykonać nie mogli dotychczasowi krytycy, ogarniający w swym badaniu cały obszar olbrzymiej
prawdziwie działalności literackiej Potockiego.
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 Nastepna>>